Skip to Content

Co gdyby testament Aleksandra Wielkiego przetrwał?

Dokument, który mógł zapobiec rozpadowi największego imperium

Czerwiec 323 p.n.e., Babilon. Aleksander III Macedoński, znany jako Wielki, umiera w wieku zaledwie 33 lat. I tutaj zaczyna się jedna z największych zagadek historii, która do dzis rozpala wyobraźnię kolekcjonerów dokumentów na całym świecie.

Siedze właśnie w swojej pracowni, przeglądam notatki z ostatniego sympozjum poświęconego dokumentom kolekcjonerskim i nie mogę przestać myśleć o tym, jak jeden kawałek papirusu mógł zmienić losy świata. No dobra, wtedy to był raczej pergamin albo glinianna tabliczka, ale wiecie o co chodzi.

Według przekazów historyków - głównie Arriana i Plutarcha - Aleksander na łozu śmierci miał powiedzieć tylko tyle: "Kratistos" - czyli "najsilniejszemu". Ale czy naprawdę tak było? Wielu badaczy dokumentow kolekcjonerskich opinie ma zupełnie inne. Twierdzą, że istniał szczegółowy testament, który zaginął w chaosie walk o sukcesję.

Dr Maria Kowalska z Uniwersytetu Warszawskiego, z która rozmawiałem w zeszłym tygodniu, przedstawiła mi fascynującą teorię. "Wyobraź sobie - mówiła, popijając kawę - że ten dokument kolekcjonerski rzeczywiście istniał. Że Aleksander, który był przecież genialnym strategiem, nie zostawiłby swojego imperium bez jasnych wytycznych?"

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Co by było, gdyby ten testament przetrwał?

Po pierwsze - nie byłoby wojen diadochów. Te krwawe konflikty, które trwały ponad 40 lat i pochłonęły życie setek tysięcy ludzi, mogłyby się nie wydarzyć. Perdikkas, Ptolemeusz, Antygon, Seleukos - wszyscy ci generałowie zamiast walczyć między sobą, mogliby realizowac wolę swojego władcy.

Kilka lat temu na czarnym rynku pojawiły się dokumenciki, które miały być fragmentem tego testamentu. Sprzedawca twierdził, ze pochodzi z wykopalisk w Egipcie. Cena? Bagatela 2 miliony dolarów. Oczywiście okazał się fałszerstwem - analiza węgla C14 wykazała, że pergamin powstał najwcześniej w XII wieku naszej ery. Ale sam fakt, że ktoś był gotów zapłacić takie pieniądze, pokazuje jak bardzo ten hipotetyczny dokument rozpala wyobraźnię.

A co dokładnie mogłoby być w tym testamencie? Tu możemy tylko spekulować, ale znając Aleksandra i jego wizję świata, prawdopodobnie:

  1. Wyznaczenie konkretnego następcy - być moze jego nienarodzonego jeszcze syna (Aleksander IV) z regencją jednego z zaufanych generałów
  2. Podział satrapii z zachowaniem jedności imperium
  3. Plany dalszych podbojów - wiemy z innych źródeł, że Aleksander planował wyprawę na Arabię i potem na zachód, do Kartaginy i Rzymu

Najciekawsze jest to, że według niektórych źródeł taki testament rzeczywiście powstał. Eumenes z Kardii, sekretarz Aleksandra, miał go spisać. Co się z nim stało? Teoria spiskowa głosi, że zniszczył go Perdikkas, który chciał sam przejąć władzę. Inna wersja mówi, że dokument trafił do Ptolemeusza, który ukrył go w Aleksandrii.

"Dla kolekcjonerów dokumentów to świety Graal" - mówi mi Robert S., jeden z największych polskich kolekcjonerów dokumentów antycznych. "Gdyby ktoś znalazł autentyczny testament Aleksandra, jego wartość byłaby nie do oszacowania. To nie byłby zwykły dokumencik, to byłby dokument, który mógł zmienić historię."

I właśnie tutaj pojawia się fascynujący paradoks. Czy świat byłby lepszy, gdyby imperium Aleksandra przetrwało? Z jednej strony - uniknęlibyśmy wojen, chaosu, zniszczenia. Może cywilizacja hellenistyczna rozwijałaby się szybciej, może nie byłoby upadku w średniowiecze?

Z drugiej strony - czy jeden człowiek, nawet tak genialny jak Aleksander, powinien decydować o losach całego znanego swiata? Rozpad imperium dał szansę rozwoju lokalnym kulturom, powstaniu nowych idei, w tym - co ciekawe - chrześcijaństwa, które mogłoby miec problemy z rozprzestrzenieniem się w jednolitym, pogańskim imperium.

Wracając do dokumentow - w ostatnich latach na rynku pojawiło się kilka "fragmentów" rzekomego testamentu. Wszystkie okazały się falsyfikatami, ale niektóre były naprawdę dobrze wykonane. Jeden z nich, pisany po grecku na papirusie, zawierał nawet ślady wosku z pieczęci. Eksperci z British Museum potrzebowali trzech miesięcy badań, żeby udowodnić, że to współczesna podróbka.

Co ciekawe, istnieją dokumenty kolekcjonerskie z epoki, które wspominają o testamencie. W 2018 roku na aukcji w Nowym Jorku sprzedano fragment listu jednego z diadochów, gdzie jest wzmianka o "ostatniej woli basileus". Ale to za mało, żeby cokolwiek udowodnić.

Paradoksalnie, gdyby testament Aleksandra rzeczywiście się odnalazł dzisiaj, prawdopodobnie niewiele by zmienił. Ale dla historyków i kolekcjonerów byłby bezcenny. Mógłby odpowiedzieć na pytania, które dręczą nas od ponad dwóch tysięcy lat. Kim naprawdę był Aleksander? Jaka była jego wizja przyszłości? Czy rzeczywiscie wierzył, że jest synem Zeusa?

Czasem myślę, że może lepiej, że ten dokument - jeśli w ogóle istniał - zaginął. Historia lubi czasem zostawiać pewne tajemnice. A dla kolekcjonerów? Cóż, zawsze pozostaje nadzieja, że gdzieś w jakiejś zapomnianej bibliotece, w jakimś klasztorze albo w ruinach starożytnego miasta, czeka na odkrycie najważniejszy dokument w historii ludzkości.

Do tego czasu pozostają nam tylko spekulacje. I falsyfikaty, które co roku stają się coraz lepsze. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł...

Skanowanie 3D dokumentow kolekcjonerskich
Archiwizacja cyfrowa